Pomimo ewidentnych dowodów na serię nadużyć w placówce prowadzonej przez Longina Siemińskiego, organy nadzorujące schronisko oraz organy ścigania od lat przymykają oko na krzywdę przebywających tam psów i na ewidentne łamanie prawa.
Placówka w Wojtyszkach (powiat sieradzki) wyglądem przypomina stalinowskie kołchozy. Powstała w 2004 r. z przeznaczeniem na 3.000 psów – to największa taka placówka w Polsce, położona w odludnym miejscu. To 6-hektarowa posiadłość otoczona murem, pod ciągłą obserwacją kamer, bez możliwości wstępu przez osoby postronne.
Psy w Wojtyszkach pochodzą z ponad 100 (!) gmin, które podpisały z firmą Longina Siemińskiego umowę na opiekę nad bezdomnymi psami. Gminy płacą dzienne stawki za utrzymanie psów w wysokości od 5 do 8 zł za dobę. Taki stan rzeczy prowadzi do sytuacji, w której psy utrzymywane są przy życiu, przy jednoczesnej redukcji kosztów ze strony schroniska.
Adopcje są rzadkie, ponieważ każda adopcja to utrata źródła dochodu. Zwierzęta w większości przetrzymywane są na ogromnych wybiegach 360 m kw. w średniej ilości ok 100 - 150 szt. na jednym wybiegu. Na wybiegach nie ma bud, niektóre wybiegi mają wiaty, które nie są w stanie pomieścić wszystkich zwierząt. Dodatkowo na terenie zakładu znajduje się kilkanaście sektorów mniejszych, po ok. 40 metrów kwadratowych. Tutaj psy także żyją w dużych grupach. Taki sposób utrzymywania zwierząt sprzyja konfliktom między psami, często kończącymi się dla nich śmiertelnie. Warunki wywołują też przewlekły stres u zwierząt.
Pracownicy pełniący nadzór nad zwierzętami posiadają baty, którymi bite są psy, gdy dochodzi do starć między nimi. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że większość tzw. „pracowników” Wojtyszek to osoby bezdomne, nadużywające alkoholu, pracujące za „wikt i opierunek”, niejednokrotnie karane lub poszukiwane przez organy ścigania.
Słynne stały się teorie Longina Siemińskiego o „chowie wielko powierzchniowym”, który to ma zapewnić psom optymalne warunki do życia. Tę pseudonaukową teorię wsparł niestety swym autorytetem jeden z polskich naukowców i fakt ten jest wykorzystywany często w obronie tej makabrycznej placówki.
Dotychczas przeprowadzane kontrole nie wykazywały uchybień wbrew logice i faktom - organizacje ochrony zwierząt od lat wskazują na dramatyczne warunki utrzymywania zwierząt i uchybienia w dokumentacji. Przy nawet daleko idącej wstrzemięźliwości, trudno się ustrzec od podejrzeń, że Inspekcja Weterynaryjna w Sieradzu i Inspekcja Wojewódzka w Łodzi są zainteresowane istnieniem schroniska w Wojtyszkach w obecnej formie. Motywy takiego stanu rzeczy są dla nas absolutnie niemożliwe do zrozumienia, szczególnie, że to Inspekcja Weterynaryjna sprawuje ustawowy nadzór nad Ustawą o ochronie zwierząt.
Zapisy Ustawy o ochronie zwierząt, w ocenie sieradzkiego PIW, nie dotyczą Wojtyszek – nie jest wg niego niczym nagannym utrzymywanie zwierząt w chowie wielko powierzchniowym, karmienie rzucając karmę bezpośrednio na ziemię, brak schronienia przed warunkami atmosferycznymi, kompletny bałagan w ewidencji, niezgodność opisów z psami, wielokrotne chipowanie.
Podobny stosunek do ewidencji i dobrostanu psów mają gminy, płacące społecznymi pieniędzmi za rozwiązanie bezdomności zwierząt na swoim terenie – znakomita większość z nich nie sprawdza niczego – ani istnienia „swoich” zwierząt, ani ich dobrostanu. Na 100 gmin korzystających z usług tej okropnej placówki tylko kilka rzeczywiście wyraziło zainteresowanie zasadnością wydawanych przez siebie pieniędzy publicznych.
Nigdy nie przeprowadzono spisu z natury - liczba psów oceniana jest na podstawie danych od Longina Siemińskiego.
W naszej ocenie to karygodne - w Wojtyszkach brakuje wielu psów, ale przez takie zaniedbanie niemożliwe jest stwierdzenie tego faktu. Oznacza to również, że gminy płacą prawdopodobnie za psy, które nie istnieją.
Fundacja Argos od lat wykazuje patologię systemu kontroli w opisywanej placówce:
„Schroniska państwa Siemińskich od początku działały pod ochroną ze strony Inspekcji Weterynaryjnej. (…)
(…) okazało się że schronisko w Wojtyszkach nie ma żadnej wiarygodnej ewidencji zwierząt. Tak sądzą też gminy, które próbowały zweryfikować przysyłane im co miesiąc faktury.
Trudno nie łączyć długoletniej historii nadzorowania schronisk Siemińskiego z osobą Łódzkiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii, dr n. wet. Romana Oweckiego, który ma osobiste doświadczenia w tej dziedzinie, będąc w latach 2004-2007 dyrektorem miejskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt w Łodzi. W tym czasie schronisko to wykazywało ponad dwukrotne przepełnienie, a przypadków zagryzania się psów było tam kilka dziennie.”
Fundacja Agros na swoich stronach informuje także, iż:
Wniosek (…) jest taki, że w firmie L. Siemińskiego traci życie ok 73% psów w stosunku do przyjmowanych (średnia krajowa wynosi ok. 25%).”
Informacje te w połączeniu z faktem kilkukrotnego czipowania tych samych psów, nieznanego losu innych zwierząt świadczą o podejrzeniu naciągnia gmin na płacenie za nieistniejące psy. W placówce dochodzi także to innych przerażających nadużyć, które szeroko opisywane są przez świadków.
Główne zarzuty, jakie stawiamy, to:
• wyjątkowo nieprofesjonalny nadzór inspekcji weterynaryjnej, pozostający w sprzeczności z zapisami ustawy o ochronie zwierząt
• psy mają wszczepione po kilka chipów, każdy chip ma inny numer. Zaczipowane psy nie są zarejestrowane w bazie danych, co sprzyja sytuacji, w której kilka gmin płaci za tego samego psa.
• dokumenty wykazują, że psy poddawane są sterylizacji i kastracji – podczas gdy weryfikacja ze stanem faktycznym tego nie potwierdza
• ilość psów wg informacji gmin jest różna z od danych Inspekcji Weterynaryjnej. Nie ma możliwości weryfikacji jakichkolwiek danych ze stanem faktycznym, ponieważ właściciel placówki nie zgadza się na tego typu weryfikację zarówno przez urzędników płacących za utrzymanie psów gmin, nie wyraża też udziału też dziennikarzy czy organizacji pro zwierzęcych w tego typu weryfikacji.
• zła kondycja fizyczna i psychiczna psów przebywających w zakładzie – na pierwszy rzut oka psy są w dobrej kondycji (duża masa ciała), niestety przy głębszej weryfikacji okazuje się, że cierpią one na awitaminozę, dodatkowo stwierdza się nieleczone choroby takie jak choroby skóry i uszu, nowotwory, pourazowe dolegliwości ortopedyczne, zdecydowana większość stada ma blizny po pogryzieniach
• niezgodny z potrzebami fizycznymi i psychicznymi gatunku sposób utrzymania psów – zbyt duże stada, brak schronienia, brak wzbogacania środowiska, znęcanie się nad psami poprzez bicie ich batami przez pracowników
• trudności w adopcji psów przez organizacje pro zwierzęce i osoby prywatne
• brak kontroli nad placówką ze strony gmin i lokowanie gminnych pieniędzy poza swój administracyjny obszar działania, tworzenie miejsc pracy poza gminą
Zarzuty te znajdują potwierdzenie w szczegółowych oględzinach psów 63 psów przewiezionych z Wojtyszek w dniach 26-27 marca 2013 do Schroniska Medor w Zgierzu. Przez około dwa lata gmina Aleksandrów Łódzki próbowała odebrać swoje psy z Wojtyszek, przy zdecydowanym oporze Longina Siemińskiego choć umowa na utrzymywanie psów dawno wygasła. Opór ten stał się zrozumiały po odbiorze.
Stan odebranych psów był bardzo zły - przeprowadzone badania lekarskie wykazały m.in. brak sterylizacji u wszystkich przywiezionych 24 suk, u których stwierdzono objawy cieczki oraz brak kastracji u 23 psów, w tym u 1 samca stwierdzono brak jednego jądra (16 psów było wykastrowanych). Stwierdzono guzy sutków i powiększone gruczoły mlekowe u wszystkich suk, znaczne braki uzębienia, stan zapalny uszu, blizny (prawdopodobnie po pogryzieniach), przepuklinę.
Wszystkie odebrane psy były w złym stanie zdrowia wynikającym z zaniedbania i niewłaściwego traktowania i wyczerpują zapisy Art. 6 Ustawy o ochronie zwierząt oraz kwalifikują do złożenia doniesienia o wielomiesięcznym świadomym znęcaniu się nad nimi.
Dokumentacja przekazywanych psów nie zgadzała się z psami – również odnośnie płci i wyglądu. Istniały niezgodności numerów chipów z przekazywanymi comiesięcznie przez L. Siemińskiego do UM Aleksandrów Łódzki, wykazami.
Dramatyczna sytuacja związana z „polskim obozem śmierci psów” (takie określenie często pojawia się w internecie) w Wojtyszkach trwa już od lat. Wielokrotnie zajmowały się nią media.
Brak reakcji ze strony organów ścigania oraz wycieki informacji dotyczących zeznań świadków z policji do Longina Siemińskiego, budzą nadzwyczajny niepokój. Przymykanie oka przez pozostałych urzędników na łamanie prawa przez Longina Siemińskiego nasuwa podejrzenie, że u źródła tego traktowania leży nie tylko brak chęci, ale także inne względy, które naszym zdaniem, powinny zostać zbadane przez organy ścigania z poza terenu woj. łódzkiego.
Pomimo ogólnodostępnej wiedzy, zeznań świadków, dostępnych zdjęć, stanu zabieranych z tego makabrycznego miejsca psów, doniesień medialnych – Wojtyszki pozostają ciągle enklawą niepraworządności, Longin Siemiński zaś jest w Polsce synonimem okrucieństwa i wyjątkowej umiejętności „układanie się” ze wszystkimi, od których zależy funkcjonowanie tego obrzydliwego przybytku.
Przybytku, który od lat nazywany jest obozem koncentracyjnym dla psów.
Dlatego żądamy likwidacji schroniska w Wojtyszkach i przerwania tego urzędniczego absurdu, który powoduje, że opieka nad zwierzętami bezdomnymi oznacza tylko dręczenie ich, opłacane sowicie z gminnych kas.
Nasze żądanie to wołanie w imieniu bezbronnych, czujących istot, całkowicie uzależnionych od ich wartości w stawkach dziennych, bez zastanowienia płaconych przez gminy, które znalazły łatwy sposób na pozbycie się problemu bezdomności.
Nigdzie w Europie taka gehenna zwierząt nie byłaby możliwa, zwłaszcza, że w Polsce odbywa się ona przy aprobacie państwowej inspekcji i milczącym przyzwoleniu organów ścigania.
Pamiętamy o tysiącach psów, których los pozostaje nieznany i prosimy o pomoc. Piszmy do organizacji i mediów międzynarodowych, zwróćmy się do władz centralnych, skoro wszystko inne zawiodło.
Wierzymy, że w końcu przeprowadzona zostanie gruntowna kontrola tego strasznego miejsca, szczególnie pod kątem dobrostanu zwierząt i przepływów finansowych pomiędzy gminami a schroniskiem.
Liczymy również na to, że gminy, posiadające ciągle umowy z Wojtyszkami, sprawdzą, za co płacą społecznymi pieniędzmi.
Więcej informacji na ten temat:
• http://
• http://
• http://www.boz.org.pl/lz/
Sygnatariusze listu:
1. Fundacja MEDOR – prezes Elżbieta Andrzejewska
2. Fundacja DOBRYCH ZWIERZĄT - prezes Marta Lichnerowicz
3. Fundacja ARGOS – prezes Tadeusz Wypych
4. Stowarzyszenie OBRONA ZWIERZĄT – Prezes Agnieszka Lechowicz
5. Fundacja MONDO CANE – prezes Katarzyna Śliwa-Łobacz
6. Stowarzyszenie Obrońców Zwierząt ARKA – prezes Anna Chodakowska
7. Fundacja EMIR – prezes Tomasz Sroczyński
8. Fundacja "(Nie)Milcz - Reaguj" - prezes Wioleta Pawlik-Nowacka
9. Fundacja Terra Spei - prezes Dorota Ingram
10. Fundacja Zwierzaki w Potrzebie - prezes Agnieszka Bartnicka
11. Fundacja KARUNA Ludzie dla Zwierząt - prezes Beata Krupianik
12. Stowarzyszenie Komitet Pomocy dla Zwierząt - prezes Dominik Nawa
13. Szczecineckie Stow. Przyjaciół Psa , Kota i nie Tylko - Prezes Maria Danuta Kadela
14. Świętokrz. Tow. Opieki nad Zwierzętami ZWIERZAK - Prezes Katarzyna Szmidt
WALCZMY O DOBRO TYCH PSIACZKOW......
OdpowiedzUsuńJest rok 2021 i co? W Wojtyszkach biznes kwitnie :/ :/ :/
OdpowiedzUsuń